Przejście graniczne w Rumunii to chaos. Winiety można kupić na stacji benzynowej - kotłujący się tłum, ale na końcu wreszcie śliczna ekspedientka rozumiejąca po angielsku. Potem obwodnica (sic!) miejscowości Oradea - czyli potwornie dziurawa droga przez dzielnice (dawniej) przemysłowe. Pierwszy kontakt z Rumunią (poza dziewczyną od winiet) nie zachwyca. Na szczęście dalej drogi okażą się znacznie lepsze, choć ta, którą wybraliśmy, jest mocno przeciążona ruchem - następne 10 godzin przemieszczamy się ze średnią prędkością 40 km/godzinę